Gdy impreza trwała w
najlepsze, ona wiedziała, że coś się święci już jak była dwie ulice dalej.
Weszła z wielkimi oczami na podwórko i chciała, żeby okazało się to tylko złym
snem. Była praktycznie cała jej szkoła a ona chciała już o niej zapomnieć. Była
teraz obiektem drwin nawet na imprezie we własnym domu. Zayn podszedł do niej w
świetnym humorze.
- Otóż nie dałaś mi dokończyć Skarbie. Nie odezwę się lub urządzę imprezę, że Obama nas usłyszy.
Jej nie było do śmiechu. Wszyscy zrobili wokół nich koło a ona już zaciskała pięści. Kilka kolesi to zauważyło i znów rzuciło jakąś kpiącą uwagę.
- Miłej zabawy słoneczko.
- Pierdol się. - wysyczała i zamknęła się na klucz w swoim pokoju. Jak co wieczór uroniła kilka łez, a później już całe morze. Wszyscy świetnie się bawili, prócz Nialla, który zniechęcił się po tej sytuacji. Stanął przed jej pokojem i zapukał. Otworzyła drzwi ocierając twarz.
- Czego?! Zabrakło tematu do śmiechu? Tak! Zrób mi zdjęcie i idź się pochwal.
- Nie przyszedłem się śmiać. - zamknął drzwi i mocno ją przytulił, tak po przyjacielsku, ale odepchnęła go i wróciła w kąt.
- Nie dotykaj mnie
- No nie zrobię Ci krzywdy.
- Czemu nie bawisz się z resztą? - spojrzała na niego niepewnie, a on usiadł na łóżko.
- To co oni mówią.. ty.. nie masz rodziców?
Zaprzeczyła głową i schowała twarz w dłoniach.
- Pół roku temu opuściłam dom dziecka, byłam tam 10 lat.
- Jak do tego doszło?
- Moi rodzice.. Zginęli w katastrofie lotniczej.
- Zmieńmy temat. Czemu nie wyrzucisz Malika na zbity pysk tylko dajesz mu w twarz?
- Potrzebuję pieniędzy. Chcę spełniać swoje marzenia i wyjechać do Paryża na studia.
- A Paul ci je daje.. jak długo jesteś ich ofiarą?
- Jak tylko trafiłam TAM..- szepnęła, gdy przysiadł się do niej.
- Chcesz powiedzieć, że 10 lat znosisz to piekło?
- Podwójne piekło.. nie mogłam iść do innej szkoły, bo ta była jakby specjalnie dołączona jeszcze dla domu dziecka.
- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz.. przeszła mi ochota na imprezę, wiec jeśli pozwolisz to..
- Zostań.. jestem Nicole, a Ty?
- Niall.
- Opowiedz coś o sobie.
- Nie ma za dużo do mówienia. Jestem z Irlandii, przyjechałem i spełniłem swoje marzenie. Gram teraz w One Direction.
- One.. słyszałam coś. Tak myślałam, że nie stąd bo masz inny akcent.
- No tak.. akcent zdradza wszystko. Ładną masz sukienkę, fajny krój. Tylko trochę zabrudzona..
- Wiem, trochę się dziś szarpałam z taką jedną. I dziękuję, własnego projektu.
- Stąd warga.. słuchaj.. nie mówiłaś Malikowi tego co mi co?
- Nie i ty też tego nie powiesz. To wszystko zostaje między nami, jasne?
- I po co? Dogryzie ci jakoś i co wtedy?
- Nie będę go brała na litość. Zabije skurwysyna jutro. Wyjdź już..
- Przemyśl to jeszcze.. - pogładził jej dłoń i wyszedł. Przy wyjściu zatrzymał go Liam.
- Nie bawisz się już?
- Nie. Powiedz Malikowi, ze jak go jutro dorwę to zabiję idiotę. Miłej zabawy.- ubrał się i pojechał do domu. Impreza trwała do 3 nad ranem. Nicole wyszła, otworzyła drzwi frontowe, wyłączyła muzykę i tak się wydarła, że wszyscy zwiali ze strachu.
- Ja pierdole.. te lala, jeszcze ci nosek przekrzywić? - szturchnęła jedną laskę.
- O ile wiem, jestem u Zayna.
- U Zayna.. nie no, myślałam, że chłopak aż do takiego poziomu się nie zniży.- pokręciła głową.
- Dobra sierotko, nie dąsaj się. Wychodzę. - zaśmiała się kpiąco i wyszła a Nic zacisnęła zęby i wskazała na chłopaków.
- Wy też.
- Że niby my? Aa, bo nikogo już nie ma.. Spoko, lecimy.
- A ty to sprzątasz.- wyminęła Zayna i pobiegła do siebie.
- Na pewno. - przeciągnął się tylko i poszedł spać.
- Otóż nie dałaś mi dokończyć Skarbie. Nie odezwę się lub urządzę imprezę, że Obama nas usłyszy.
Jej nie było do śmiechu. Wszyscy zrobili wokół nich koło a ona już zaciskała pięści. Kilka kolesi to zauważyło i znów rzuciło jakąś kpiącą uwagę.
- Miłej zabawy słoneczko.
- Pierdol się. - wysyczała i zamknęła się na klucz w swoim pokoju. Jak co wieczór uroniła kilka łez, a później już całe morze. Wszyscy świetnie się bawili, prócz Nialla, który zniechęcił się po tej sytuacji. Stanął przed jej pokojem i zapukał. Otworzyła drzwi ocierając twarz.
- Czego?! Zabrakło tematu do śmiechu? Tak! Zrób mi zdjęcie i idź się pochwal.
- Nie przyszedłem się śmiać. - zamknął drzwi i mocno ją przytulił, tak po przyjacielsku, ale odepchnęła go i wróciła w kąt.
- Nie dotykaj mnie
- No nie zrobię Ci krzywdy.
- Czemu nie bawisz się z resztą? - spojrzała na niego niepewnie, a on usiadł na łóżko.
- To co oni mówią.. ty.. nie masz rodziców?
Zaprzeczyła głową i schowała twarz w dłoniach.
- Pół roku temu opuściłam dom dziecka, byłam tam 10 lat.
- Jak do tego doszło?
- Moi rodzice.. Zginęli w katastrofie lotniczej.
- Zmieńmy temat. Czemu nie wyrzucisz Malika na zbity pysk tylko dajesz mu w twarz?
- Potrzebuję pieniędzy. Chcę spełniać swoje marzenia i wyjechać do Paryża na studia.
- A Paul ci je daje.. jak długo jesteś ich ofiarą?
- Jak tylko trafiłam TAM..- szepnęła, gdy przysiadł się do niej.
- Chcesz powiedzieć, że 10 lat znosisz to piekło?
- Podwójne piekło.. nie mogłam iść do innej szkoły, bo ta była jakby specjalnie dołączona jeszcze dla domu dziecka.
- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz.. przeszła mi ochota na imprezę, wiec jeśli pozwolisz to..
- Zostań.. jestem Nicole, a Ty?
- Niall.
- Opowiedz coś o sobie.
- Nie ma za dużo do mówienia. Jestem z Irlandii, przyjechałem i spełniłem swoje marzenie. Gram teraz w One Direction.
- One.. słyszałam coś. Tak myślałam, że nie stąd bo masz inny akcent.
- No tak.. akcent zdradza wszystko. Ładną masz sukienkę, fajny krój. Tylko trochę zabrudzona..
- Wiem, trochę się dziś szarpałam z taką jedną. I dziękuję, własnego projektu.
- Stąd warga.. słuchaj.. nie mówiłaś Malikowi tego co mi co?
- Nie i ty też tego nie powiesz. To wszystko zostaje między nami, jasne?
- I po co? Dogryzie ci jakoś i co wtedy?
- Nie będę go brała na litość. Zabije skurwysyna jutro. Wyjdź już..
- Przemyśl to jeszcze.. - pogładził jej dłoń i wyszedł. Przy wyjściu zatrzymał go Liam.
- Nie bawisz się już?
- Nie. Powiedz Malikowi, ze jak go jutro dorwę to zabiję idiotę. Miłej zabawy.- ubrał się i pojechał do domu. Impreza trwała do 3 nad ranem. Nicole wyszła, otworzyła drzwi frontowe, wyłączyła muzykę i tak się wydarła, że wszyscy zwiali ze strachu.
- Ja pierdole.. te lala, jeszcze ci nosek przekrzywić? - szturchnęła jedną laskę.
- O ile wiem, jestem u Zayna.
- U Zayna.. nie no, myślałam, że chłopak aż do takiego poziomu się nie zniży.- pokręciła głową.
- Dobra sierotko, nie dąsaj się. Wychodzę. - zaśmiała się kpiąco i wyszła a Nic zacisnęła zęby i wskazała na chłopaków.
- Wy też.
- Że niby my? Aa, bo nikogo już nie ma.. Spoko, lecimy.
- A ty to sprzątasz.- wyminęła Zayna i pobiegła do siebie.
- Na pewno. - przeciągnął się tylko i poszedł spać.
Koło 12 obudziła się Nicole.
Na dworze, jak na lato przystało, było ciepło. Założyła jeansowe szorty i
krótką, luźną bluzkę odsłaniającą brzuch i zeszła na dół. Postanowiła tego nie
sprzątać. Chwyciła portfel i telefon, zamknęła drzwi i poszła do spożywczaka. Malik
wstał i od niechcenia ogarnął mniej więcej chatę i wyczerpany zdjął koszulkę i walnął
się na kanapę w salonie. W mgnienia oka zasnął, tracąc tym samym swój look
badboya. Nicole gdy wróciła do domu, stanęła w progu i zaczęła mu się
przyglądać. W myślach stwierdziła, że jest nawet przystojny ale zaraz klepnęła
się w czoło z cichym śmiechem i poszła do siebie.
Harry, gdy już doszedł do siebie, pojechał do kumpla, bo mieli dzisiaj takie mini spotkanie zespołu z menagerem. Zapukał, ale nikt nie otwierał, więc cicho wszedł. Podkoszulek Malika przewiesił przez ramię i kucnął przy chłopaku. ponieważ znał ryzyko, jakie wiąże się w obudzeniem mulata, wziął go delikatnie na ręce.
- Cholera, ciężki jesteś. - wziął jego buty i powoli wtargał go do samochodu, nie budząc go nawet na sekundę. Obudził się w samochodzie i podniósł.
Harry, gdy już doszedł do siebie, pojechał do kumpla, bo mieli dzisiaj takie mini spotkanie zespołu z menagerem. Zapukał, ale nikt nie otwierał, więc cicho wszedł. Podkoszulek Malika przewiesił przez ramię i kucnął przy chłopaku. ponieważ znał ryzyko, jakie wiąże się w obudzeniem mulata, wziął go delikatnie na ręce.
- Cholera, ciężki jesteś. - wziął jego buty i powoli wtargał go do samochodu, nie budząc go nawet na sekundę. Obudził się w samochodzie i podniósł.
- Co jest?
- Ćwiczysz, przestrzegasz diety.. a tyjesz co tydzień! Człowieku, ty jeszcze rośniesz czy jak?
- Nie tyję! - zaśmiał się i wciągnął koszulkę. - gdzie mnie porwałeś?
- Do samochodu.
- Brawo Styles, za spostrzegawczość.
- Dziękuuuję, - ukłonił się na siedząco.
Gdy dojechali przywitał się zresztą i klapnął na kanapę.
- Ledwo go z kanapy zgramoliłem a ten z powrotem.. - pokręcił głową Hazza i chwycił za jogurt z lodówki
- Po co się spotykamy? Mamy jutro próbę...
- Dobra, proszę. wracaj do koleżaneczki, na pewno czeka już na ciebie z zimnym piwem, w skąpym stroju. otworzyć ci drzwi?
- Niee... Nigdy.
- Dobraa... Ale ta laska na prawdę mnie wkurwia.
- No już - Louis usiadł przy nim jak spowiednik, przyjął nawet typową pozę. Założył nogę na nogę a ręką zrobił przegrodę między ich twarzami. - wyżal się
- Ma jakieś swoje pieprzona zasady, ale... Stawia na swoim. Mieliśmy z niej wczoraj bekę.
- Zaraz jaką bekę? Ja coś przegapiłem?
- Nie wiem. Jacyś kolesie z jej szkoły gadali.
- Jak przyjdzie Paul, to mi powiedzcie. - Niall zerwał się z miejsca i poszedł do siebie. Nie miał ochoty słuchać
- Co mu?
- Był wczoraj u niej, pewnie już go sobie przestawiła.
- Ohh..
- Ale ja jestem ciekaw jak ja dzisiaj normalnie funkcjonuję... spiłem się wczoraj cholernie.. - Loui się wyprostował i ukazała jakiś różowy ciuszek pod bluzą.
- Co to? - siknął głową na materiał.
Szatyn rozpiął bluzę i zaraz ją zapiął.
- Cholera, matka zostawiła u mnie ciuchy.. ekheeem.. przepraszam na chwilę.. - zaczerwienił się i zwiał do pokoju.
- Ćwiczysz, przestrzegasz diety.. a tyjesz co tydzień! Człowieku, ty jeszcze rośniesz czy jak?
- Nie tyję! - zaśmiał się i wciągnął koszulkę. - gdzie mnie porwałeś?
- Do samochodu.
- Brawo Styles, za spostrzegawczość.
- Dziękuuuję, - ukłonił się na siedząco.
Gdy dojechali przywitał się zresztą i klapnął na kanapę.
- Ledwo go z kanapy zgramoliłem a ten z powrotem.. - pokręcił głową Hazza i chwycił za jogurt z lodówki
- Po co się spotykamy? Mamy jutro próbę...
- Dobra, proszę. wracaj do koleżaneczki, na pewno czeka już na ciebie z zimnym piwem, w skąpym stroju. otworzyć ci drzwi?
- Niee... Nigdy.
- Dobraa... Ale ta laska na prawdę mnie wkurwia.
- No już - Louis usiadł przy nim jak spowiednik, przyjął nawet typową pozę. Założył nogę na nogę a ręką zrobił przegrodę między ich twarzami. - wyżal się
- Ma jakieś swoje pieprzona zasady, ale... Stawia na swoim. Mieliśmy z niej wczoraj bekę.
- Zaraz jaką bekę? Ja coś przegapiłem?
- Nie wiem. Jacyś kolesie z jej szkoły gadali.
- Jak przyjdzie Paul, to mi powiedzcie. - Niall zerwał się z miejsca i poszedł do siebie. Nie miał ochoty słuchać
- Co mu?
- Był wczoraj u niej, pewnie już go sobie przestawiła.
- Ohh..
- Ale ja jestem ciekaw jak ja dzisiaj normalnie funkcjonuję... spiłem się wczoraj cholernie.. - Loui się wyprostował i ukazała jakiś różowy ciuszek pod bluzą.
- Co to? - siknął głową na materiał.
Szatyn rozpiął bluzę i zaraz ją zapiął.
- Cholera, matka zostawiła u mnie ciuchy.. ekheeem.. przepraszam na chwilę.. - zaczerwienił się i zwiał do pokoju.
"Cholera, matka zostawiła u mnie ciuchy..."
OdpowiedzUsuńHa ha dobre, czekam na następny :)
Co tu dużo mówić .. Rozdział na miarę mistrza <333
OdpowiedzUsuńPodoba mi się charakter Nicol .. Niby taka ostra, ale jak każdy człowiek ma uczucia ... Zayn mógł by się ogarnąć!
Końcówka położyła mnie na łopatki ...^^
Czekam na nn ;*
Zapraszam do mnie na http://milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com
Twój blog został nominowany do Liebster Award! :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :D Końcówka najlepsza "- Cholera, matka zostawiła u mnie ciuchy.. ekheeem.. przepraszam na chwilę.. - zaczerwienił się i zwiał do pokoju." haaha :D
OdpowiedzUsuń